Ewa_Gotuje

Najedzeni Fest

26 października pod hasłem Wino, odbyła się szósta edycja jednego z najsmaczniejszych krakowskich festiwali: Najedzeni Fest. Jak przebiegał zlot fanów jedzenia, opowie Marcin Jędrasiewicz.

Niedzielny poranek nie zachęcał do wystawienia nosa z domowych pieleszy. Za oknem taka mgła, że nie widać czubka własnego nosa. W związku z tym miałem nadzieję, że spędzę leniwy dzień pod kocem, jednak rzeczywistość okazała się dużo bardziej wymagająca. Moje plany musiały ulec całkowitej zmianie po telefonie od Mecenasa. Ten niestrudzony bywalec krakowskich eventów uparł się, że pokaże mi coś, czego na pewno nie znajdę w Warszawie. Oczywiście spotkało się to z moim gromkim śmiechem, ale postanowiłem po raz kolejny zaufać Królowi Krakowskiej Palestry.

I tak niespełna godzinę później byłem przed osnutym mgłą hotelem Forum. Faktycznie, czegoś takiego nie znajdziecie w Warszawie - doskonała lokalizacja (nad samą Wisłą, z pięknym widokiem na Wawel i klasztor Paulinów na Skałce), potężny budynek (przykład modernizmu z czasów PRL) - mimo to od wielu lat w zasadzie niezagospodarowany. To nie do pomyślenia w Stolicy. No prawie niezagospodarowany, bo na parterze dawnego hotelu znajduje się ulubione miejsce spotkań hipstersskiej młodzieży Krakowa - klub Forum Przestrzenie. Właśnie tam już po raz szósty zorganizowano kulinarny festiwal „Najedzeni Fest!"

Przy wejściu odwiedzających witała ekspozycja najróżniejszych odmian dyń, od ozdobnych do jadalnych, nawet takich, które można jeść na surowo.

Mecenas oczywiście nie omieszkał dokonać degustacji i zakupu. Nabył malutką dynię za 8 złotych polskich. W ten sposób zrobił chyba interes życia! Może i dynia była droga, ale faktycznie smaczna, jedzona na surowo przypominała melona. Jeśli dla kogoś dynie to za mało mógł zaopatrzyć się w najróżniejsze odmiany papryk, łącznie z tymi których nie ma szans kupić w żadnym ze sklepów.

Na dawnym hotelowym podjeździe rozstawiły się food trucki, ale prawdziwy raj dla głodomorów czekał w środku. W salach bankietowych hotelu Forum można było wybierać z pośród ponad 90 stoisk krakowskich restauracji, lokalnych producentów dobrego jedzenia, cukierni i małopolskich winiarzy.

Rozpoczęliśmy wędrówkę od smaku do smaku. Naszą szczególną uwagę zwróciła tradycyjną kuchnia staropolska. Kasza gryczana z suszonymi śliwkami, jaką nam tam zaserwowano mogłaby bez najmniejszych wątpliwości znaleźć się na królewskim stole. Równie pyszna była kasza po Krakowsku z orzechami włoskimi. Nie dość, że smacznie to jeszcze zdrowo. Do tego wszystkiego prawdziwy bigos z dziczyzną, przepojony aromatycznym zapachem czerwonego wina.

Następny dłuższy przystanek zaliczyliśmy przy stoisku restauracji Kamo. Ściągnął nas tam słodkawy zapach curry. Doskonale przyrządzone na bazie własnych składników. Mecenas zamówił sobie łagodne, ja postanowiłem porwać się na najostrzejsze. Muszę przyznać, że to było prawdziwe wyzwanie, jednak mimo ostrości dokładnie były wyczuwalne wszystkie smaki składników, które łączyły się w jedną całość.

W innym miejscu, również poświęconym kuchni dalekiego wschodu można było spróbować kimchi czyli liści kapusty kiszonych tradycyjną koreańską metodą, przechowywanych w ostrej zalewie.

Wprost z Azji postanowiliśmy przenieść się do polskich słodkości. I tutaj kolejne zaskoczenie. Ciasto z buraków. Jadłem już różne wypieki, począwszy od marchewkowych a na cebulowych i ziemniaczanych kończąc, ale ciasta z buraczków jeszcze nie miałem okazji spróbować. Podobnie Mecenas, który taką propozycja wydawał się być niezmiernie podniecony i nie ma, co się dziwić, bo ciasto było pyszne. Konsystencja trochę jak ciasta czekoladowego, w smaku warzywna słodkość z wyraźnie wybijającą się nutą buraka.

Na koniec naszych ponad 2 godzinnych spacerów po kulinarnym raju odwiedziliśmy Alzację, a dokładniej stoisko krakowskiego sklepu zajmującego się sprowadzaniem win Sylvaner. To bardzo szlachetna odmiana białych winorośli. Wino z nich jest lekkie i owocowe w smaku. Ponoć zamawiają je koronowane głowy z całego świata. Dla Krakusów zachętą może też być fakt, że każdego roku butelkę tego wina dostawał papież Jan Paweł II. Takie zapewnienie wystarczyło żeby Mecenas zaprzysiągł, iż w najbliższym czasie zamierza kupić buteleczkę tego trunku.

Po blisko 3 godzinach, ociężali od ilości spróbowanego jedzenia, ale szczęśliwi opuściliśmy podwoje hotelu Forum, który niezmiennie spowity był gęstą mgłą. Byliśmy NAJEDZENI FEST!

 

Zobacz też recenzje:

Restauracja Balaton w Krakowie

Restauracja Balaton w Krakowie

Restauracja Duży Pokój

Restauracja Duży Pokój

Tekst i fotografie: Marcin Jędrasiewicz

Komentarze

Ostatnio komentowane przepisy

Dania główne Gołąbki babci Zosi

Gołąbki z młodej kapusty są przepyszne. Zawsze wiosną przyrządzamy je obowiąz...

Odsłon: 205

30 min
4
60 min
3
15 min
5

Przepis dnia

Desery Ciasto wełniane z pistacjami

Delikatne i puszyste ciasto drożdżowe z domową masą pistacjową. Ciasto nie je...

Odsłon: 4835

30 min
45

Polecane artykuły

0
Ewa gotuje Lekkie przepisy na wiosenne dania w kuchni Ewy Wachowicz

Jeżeli brakuje ci pomysłu na wiosenne dania, koniecznie zerknij do przepisów, które pojawiły się w 513. odcinku programu "Ewa gotuje". Nie mogło za...

4
Informacje 15 najlepszych ciast z rabarbarem. Tylko proste przepisy

Najlepsze desery to takie, które szybko i łatwo się przygotowuje. Oczywiście muszą świetnie smakować i zawierać składniki dobrej jakości. Takie są...

68
Informacje Kuchnia gruzińska bez niej jest niekompletna. Chroni serce i wspiera pracę mózgu

Kolendra to cytrusowo-pikantna przyprawa, która regularnie gości w wielu polskich kuchniach. Nic w tym dziwnego - nie dość, że idealnie podkreśla s...

13